Translate

piątek, 4 listopada 2016

"Siątka" w siłowni

Jako młoda dziewczyna kochałam wszelki ruch i "zwolnienie z WF" było dla mnie zupełnie magicznym pojęciem. Nie wyobrażałam sobie życia bez ruchu do czasu niemiłego incydentu jakim było zwichniecie rzepki, które unieruchomiło mnie na chwile. Jednak nie zmieniło to mojego nastawienia do sportu i jak tylko można było to wróciłam do swojej aktywności.
Kres wszystkiemu położył ponowny uraz, który zakończył się ściąganiem krwi z kolana i gipsem na dłuższy czas. Lekarz nie pozostawił mi złudzeń wręczając stałe zwolnienie z WF i zakazując obciążania kolana. Oczywiście  nie byłabym sobą gdybym całkowicie zrezygnowała z aktywności :-) obiecując sobie uważać na to co robię. no niestety kolejne 3 zwichnięcia tego kolana i kolejny krwotok spowodowały, że porzuciłam aktywność sportową na lata.
Nie będę też ukrywać, że obowiązki i brak czasu, a także brak tendencji do tycia nie był w żaden sposób motywacyjny, żeby coś robić.
Oczywiście wszystko do czasu :-)
Depresyjna chęć zmiany stylu życia oraz sugestia znajomego, że "w tym wieku już nie chodzi się na siłownie", która ubodła mnie do żywego :-) wywołały piorunującą reakcje :-)
Efekt- " ja wam udowodnię" podsycony przez moją córkę- sportowca, którą akurat odwiedziłam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania :-)
Przez tydzień pod okiem mojej córki dzielnie ćwiczyłam na siłowni, co zapewne trudno by nazwać ćwiczeniem :-)
przynajmniej takie zdanie miało moje słońce :-)
W efekcie zakochałam się na nowo w aktywności fizycznej.
Początkowo w ciuchach córki bo ja nawet nie miałam co na siebie włożyć dzień po dniu odkrywałam mięśnie o których nawet nie wiedziałam, że mam.
Obecnie dumna posiadaczka całej kolekcji sportowych ciuchów nadal dzielnie usiłuje udowodnić, że się da :-)
Sama jestem bardzo zdziwiona ile radości mi sprawia taka aktywność.
Jedno jest pewne, nie warto rezygnować z aktywności sportowej w żadnym wieku. Musimy tylko znaleźć w sobie pasje i odpowiedni dla nas sport.
Bardzo polecam



A jednak się da :-)  

niedziela, 30 października 2016

Jesienna "cebulka"

Cały czas w zawieszeniu pomiędzy latem a zimą musimy radzić sobie z coraz większym chłodem.
Jeszcze zbyt ciepło na zimowe ciuchy ale już zbyt chłodno na delikatne odzienia.
Do akcji wkraczają wielkie "swetrzyska", kozaczki i inne tego typu ubrania.
Dzisiaj pogoda nie może się zdecydować w która stronę ma iść dlatego ja na swój spacer ubrałam się "na cebulkę" co polecam każdemu "zmarzluszkowi" jak ja :-)











Sweter- Mohito
Sweter- New Yorker
Spódnica- New Yorker
Zakolanówki- Calcedonia
Kozaki- %th Avenue

niedziela, 9 października 2016

"misiaczek" w akcji

Jesień atakuje mocno chociaż to jeszcze jak dla mnie nie czas :-(
No ale cóż musiałam się przeprosić z ciepłymi "fatałaszkami".
Nie ukrywam, ze jako zmarzluszek stylizacje na te chłodniejsze dni są u mnie bardziej sportowe.
Nienawidzę marznąć, więc sukienki czy spódnice zima pojawiają się raczej rzadko.
Tym razem swetrzysko w akcji :-)




Sweter- Terranova
spodnie baggy- New Yorker
buty- 5th Avenue
torba- Parfois
Bezrękawnik- NN



niedziela, 18 września 2016

Szaruga górą

No cóż, już od jakiegoś czasu wiele wskazywało na to, że lato odchodzi. Oczywiście jako niepoprawna marzycielka miałam cicha nadzieje, że może tym razem cos mu się pomyli i zostanie z nami. :-)
Nadszedł jednak ten czas, gdzie należy się przeprosić ze "swetrzyskami" co i ja z niechęcia robię.
Oto moja stylizacja na chłodniejsze dni:








Stylizacja utrzymana w brązowo - beżowo - seledynowej kolorystyce.
Sweter-tunika z wielkim dekoltem pomimo "ciężkości" sprawia bardzo kobiece wrażenie. Pomimo swojej wiekowości ( kupiony kilka lat temu) doskonale nadal się sprawuję :-)
Chusta wykonana szydełkiem doskonale chroni przed chłodem jednocześnie ożywiając kolorystykę.
Jako klasyczny zmarzluch bardzo polecam takie dodatki :-)
Sweter- C&A
Spodnie- INNA
Buty-5th Avenue
Chusta- własne wykonanie  

niedziela, 11 września 2016

Letni luz w mniej sportowym wydaniu

Kolejny ciepły dzień i kolejna letnia stylizacja.
Tym razem jednak w nieco mniej sortowym luzie.
Nadal wygoda przede wszystkim :-)





Tym razem to wygodna, długa letnia sukienka.
Smaczku i kobiecości dodają odkryte plecy.
Suknia doskonale układa się do ciała i nie przysparza kłopotów mimo mocno wykrojonych pleców.
Suknie kupiłam ostatnio na wyprzedaży w New Yorker. Chyba nie cieszyła się dużą popularnością biorąc pod uwagę jej cenę na wyprzedaży :-)
Mnie zachwyciła od pierwszego spojrzenia.
A co Wy na to?
Jak Wam się podoba?









piątek, 9 września 2016

Letnia wygoda

Tak, wiem lato już powoli "zmyka" z naszego kalendarza, ale jego ostatnie podrygi nakłoniły mnie do przedstawienia kilku luźnych stylizacji.
A że akurat przytrafił mi się mały wypad, to padło na luz i wygodę :-)
Niestety końcówka lata sprawia, że wieczory a zwłaszcza poranki wieją chłodem. W takiej sytuacji ubiór "na cebulkę" jest musowy.
No to proszę oto moja propozycja:










Bawełniana sukienka o asymetrycznym dole doskonale wpisuje się w wakacyjny luz.
Jest bardzo wygodna i przewiewna. Nie ogranicza ruchów a jednocześnie doskonale układa się do ciała.
Sukienka - Reserved
Sportowy stanik - New Yorker
Buty- 5th Avenue
Kurtka -NN

I jak Wam się podoba taka stylizacja?



wtorek, 6 września 2016

Wachlarze rzęs - long4lashes


 Uwaga wracam :-)
Zaliczyłam dość długą przerwę w "blogerskiej karierze", ale może to i lepiej, bo chcę wierzyć, że się za mną stęskniliście :-)
Tak naprawdę to brak czasu spowodował, że zwolniłam tępo blogowania.
Inaczej z moim Instagramem, ale tam jest łatwiej. "Focia" - opis i załatwione. :-)
Ale do rzeczy.
Kiedyś pisałam o moich "wygryzionych" rzęsach i kilku preparatach, które specjalnie na ten stan nie pomogły.
Napisałam też, że testuje coś innego. No to czas na relacje.
To coś inne do to preparat do rzęs Long4 lashes.
Nie będę ukrywać, że już wcześniej słyszałam z wiarygodnego źródła, że czyni cuda.
Pełna nadziei dzielnie stosowałam preparat każdego dnia aplikując go na noc aby uniknąć nieprzewidzianych sensacji typu "nieprzerwany płacz przez cały dzień" :-)
Słyszałam, że  pierwsze efekty widać dopiero po około 2 miesiącach.
No i zasadniczo jest to prawda, aczkolwiek u mnie już po miesiącu widać było pewne zmiany ale.....
na jednym oku :-)
Podekscytowana pobiegłam do sklepu i kupiłam jeszcze tusz do rzęs z odżywką tej samej firmy :-)
"Jak szaleć, to szaleć- pomidorowa proszę"
Obecnie mijają 4 miesiące "bombardowania" moich rzęs i powiem szczerze, że przeszło to moje najśmielsze oczekiwanie.
A oto efekty:
 Rzęsy bez tuszu, a i tak widać doskonale jak sa długie chociaż ich kolor zostawia wiele do życzenia :-)


"Wytuszowane" jeden  raz.
Tusz long4laszes z odżywką

A teraz zdjecia tego co było wcześniej. wprawdzie nie na starcie ale tak po miesiącu stosowania :-)





Zdjęcia nie sa najlepsze, bo musiałam je bardzo mocno przybliżyć aby było cokolwiek widać.


Zdjęcia nie oddają tego jak naprawdę te rzęsy teraz wyglądają.
Jednak i tak widać spora różnicę pomiędzy tym co było a co jest.










Z czystym sumieniem mogę polecić ten preparat.
Efekty sa cudowne.
Ja osobiście jestem zachwycona i będę polecać każdemu ten preparat.